Podążając za wyzwaniami. Opowieść o psychobiologii

Wywiad z dr n. med. Marzanną Radziszewską.
Jestem w nieustających procesach zmian. Na szczęście mam dość dużą łatwość rozstawania się ze starymi poglądami. Nigdy się z nimi nie utożsamiałam na tyle, by ich zaciekle bronić. Zawsze miałam gotowość rezygnacji z tego, co do tej pory wiedziałam o życiu, gdy pojawiała się szersza perspektywa, nawet, gdy nie była ona w pełni wytłumaczalna naukowo. Dlatego moje odejście od medycyny akademickiej, która patrzy na człowieka jak na zbiór elementów, zamiast postrzegać go jako kompletną całość, było wcześniej, czy później nieuniknione. Jestem zwolenniczką łączenia, nie dzielenia– mówi dr n.med. Marzanna Radziszewska – w rozmowie z Teresą Szczepanek
Jest Pani lekarzem z ogromną praktyką i wieloma sukcesami, a jednak zajmuje się Pani tzw. psychobiologią. Jaka jest Pani historia – co doprowadziło Panią do obecnego miejsca?
Od zawsze fascynowała mnie złożoność istoty ludzkiej, a w szczególności to, co czyni nas unikalnymi mimo tak wielu podobieństw. Od wczesnego dzieciństwa czytałam wiele książek i śledziłam losy ich bohaterów, zastanawiając się, co sprawia, że nasze życiowe ścieżki są tak różne. Skąd biorą się „źli” i „dobrzy”? Dlaczego to, co jest oczywiste dla jednego człowieka, wydaje się być niezrozumiałe dla innego? Dlaczego jedni są wrażliwi na krzywdę, podczas, gdy inni ją czynią bez mrugnięcia okiem? Na początku liceum byłam przekonana, że zostanę psychologiem. W pierwszej klasie studiowałam dostępne podręczniki akademickie, ale nie znajdowałam tam odpowiedzi na swoje pytania. Byłam rozczarowana. W drugiej klasie nagle poczułam, że muszę zacząć od studiowania cudu ludzkiego ciała. Wybrałam studia, które przygotowały mnie do zawodu lekarza, nie tracąc nadziei, że z czasem pojawi się też rozumienie ludzkiej psychiki. Stale pozostawałam więc otwarta na poznawanie tego, co niematerialne, obserwując w swojej codziennej, lekarskiej pracy powiązania pomiędzy psyche i somą. Przez wiele lat trudno je było wyjaśnić w sposób, który byłabym w stanie zaakceptować jako kompletny. Nie ignorowałam jednak tego, co pojawiało się jako doświadczenie tylko dlatego, że nie potrafiłam wyjaśnić jego istoty, posługując się wiedzą zdobytą na tamten czas. Zadawałam wiele pytań. Z czasem zaczęły pojawiać się odpowiedzi. Podążałam za wyzwaniami, które się pojawiały. Wiązały się z wychodzeniem przed szereg, ale czułam, że kierunek jest słuszny. Nie rozważałam, czy przekraczać granice, tylko jak wydobyć z siebie odwagę, by to zrobić. Wierzę, że medycynę akademicką można połączyć z dyscyplinami, które widzą człowieka w kontekście szerszym niż materialny, bo wówczas można do każdego podchodzić w sposób bardzo zindywidualizowany, zamiast opierać się na schematach, standardach i protokołach. Nie jesteśmy maszynami, których działanie jest w miarę dokładnie przewidywalne.
Szybko zrozumiałam, że medycyna akademicka pomija najważniejszą część naszej istoty – świadomość. Każdy z nas postrzega rzeczywistość w unikalny sposób. W szczególny, niepowtarzalny sposób definiujemy siebie, innych i relacje z nimi oraz wpływ okoliczności na nasze życie. Ta unikalna perspektywa wynika z poziomu naszej świadomości, bazy, która w decydujący sposób determinuje nasze możliwości i ograniczenia. Każdy z nas ma inną gotowość do wzięcia odpowiedzialności za siebie, inaczej zachowa się w obliczu wyzwania, jakim jest choroba i będzie potrzebował innego wsparcia w procesie przechodzenia przez swoje cierpienie. W medycynie brakowało mi tego indywidualnego podejścia. Tym, co jest w nas najważniejsze, co jest naszą istotą – jest świadomość. W akademickim podejściu rozumie się ją jako zdolność rejestrowania faktów i ich łączenia lub analizowania w logiczny sposób. Według obowiązującego materialistycznego paradygmatu, świadomość jest wynikiem procesów biochemicznych i wyładowań neuronalnych, zachodzących w mózgu, co jednak ciągle ku zmartwieniu naukowców nie zostało udowodnione, więc traktuje się ją jako kłopotliwy temat do rozważań. Od czasów, gdy dziesięciokrotnie nominowany do Nagrody Nobla Hans Seyle (znamienne jest, że nigdy jej nie otrzymał!) opublikował swoje spostrzeżenia na temat stresu, podnosi się istotną rolę emocji w przyczynach chorób, jednak ich udział w tej kwestii sprowadza się do jednego schematu – uruchamiania osi podwzgórze- -przysadka-nadnercza i uwalniania hormonów takich jak adrenalina i kortyzol. Zwykła ciekawość prowadziła mnie od zawsze do oczywistego pytania: dlaczego ten jeden mechanizm prowadzi do tak wielkiej różnorodności chorób? Co tu zostało przeoczone? W pewnym momencie mojej ścieżki wiodącej przez medycynę akademicką zrozumiałam, że tu już więcej nie zdziałam. Czułam się spełniona i potrzebowałam iść dalej. Nie zmienia to mojej opinii, że medycyna robi dla człowieka wiele dobrego i mam dla niej głęboki szacunek. Ważne jest jednak, by wybierać optymalne rozwiązania i łączyć różne możliwości prowadzące do wyjścia z choroby. Do tego potrzeba lekarzy gotowych do rezygnacji z radykalnego trzymania się poglądów, które są jedynie słuszne, bo udowodnione naukowo. Pamiętajmy, że wartość nauki sprowadza się do paradygmatu, na którym jest osadzona. Współczesna nauka akademicka opiera się na paradygmacie materialistycznym, co oznacza, że istnieje według niej tylko to, co da się w jakiś sposób zmierzyć, zważyć, policzyć. Najważniejszy ludzki aspekt – świadomość – wymyka się z możliwości zrozumienia w takim podejściu.
Odbyła Pani cykl szkoleń u dr. Gilberta Renaud, dr. Gerarda Athiasa i Roberto Barnai, podczas których poznawała Pani związki pomiędzy tym, co dzieje się na poziomie psychiki, a fizycznymi chorobami. Czy zatem można wysnuć wniosek, że psychobiologia bierze swój początek w wiedzy z takich obszarów jak Totalna Biologia, Biologika, czy Recall Healing?
To prawda. Uczyłam się u kilku nauczycieli: Gilberta Renaud, Gerharda Athiasa, Roberto Barnai. Każdy z nich na swój sposób rozwinął koncepcję stworzoną przez dr. Ryke Hamera, który opisał Pięć Praw Natury, bardzo jasno pokazując biologiczne zależności pomiędzy emocjami i chorobami. Kluczowym było tu opisanie tzw. Specjalnego Sensownego Programu Natury, który w powszechnym języku nazywamy chorobą i wykazanie, że nie jest to zaburzenie wynikające ze złośliwości, czy błędu natury, ale sensowne rozwiązanie tzw. biologicznego konfliktu – doświadczenia, któremu towarzyszyło przeżycie intensywnych emocji. Logika tych nauk była dla mnie zdumiewająca, a praktyka pozytywnie weryfikowała tę wiedzę. Jednak u każdego z nauczycieli czegoś mi brakowało. Tak naprawdę chodziło o brak esencji, która wszystko łączy. Sama niejednokrotnie doświadczałam bardzo szybkiego wyzdrowienia z różnych chorób. Działo się to wtedy, kiedy zdolna byłam dostrzec emocjonalny kontekst choroby. Ten sam proces obserwowałam u wielu osób. Jednak nie zawsze działało to w taki sam sposób. Potrzebne było spojrzenie na przeżyte doświadczenie ze znacznie szerszej perspektywy. Trzeba było dostrzec przekonania, które wywołały taką właśnie reakcję emocjonalną i pracować nad ich zmianą. Stało się dla mnie oczywiste, że cała wiedza, którą zdobyłam u swoich nauczycieli nie ma służyć wyzdrowieniu – czego przede wszystkim mnie uczono – tylko zrozumieniu tego, kim jestem, jak postrzegam świat i ludzi, według jakich przekonań oceniam innych i siebie. Stan ciała podąża za tym, co dzieje się na poziomie umysłu. Głębiej jest prawda o tym, kim rzeczywiście jestem – bez wszystkich koncepcji umysłu, które nieuchronnie sprowadzają cierpienie. To dlatego pojawiła się nazwa psychobiologia, oznaczająca nie co innego, jak ścieżkę zrozumienia kim jestem poprzez język, którym posługuje się moje ciało.
To, czym się Pani obecnie zajmuje nazywa Pani psychobiologią, inaczej niż Pani nauczyciele. Skąd wzięła się taka nazwa?
Odkąd pamiętam, obserwowałam jak emocje przekładają się na poziom fizyczny, manifestując się pod postacią chorób. Z czasem, kiedy zaczęłam uczyć się związków pomiędzy przeżytymi emocjami i chorobami, mogłam się też przekonać, że uświadomienie sobie emocjonalnego doświadczenia lub zastosowanie praktycznego rozwiązania prowadzącego do wyjścia z trudnej emocjonalnie sytuacji, skutkuje wyzdrowieniem. Mogłoby się wydawać, że nie było tu już niczego więcej do odkrywania, ale ponieważ równolegle od wielu lat zgłębiałam istotę rozwoju świadomości, było dla mnie oczywiste, że ponad tym emocjonalno- -fizycznym poziomem, istnieje kolejny wymiar choroby. Czułam, że choroba niesie przekaz, który w konkretny sposób może wspierać nas w naszym rozwoju, w duchowej transformacji. Dlatego nigdy nie czułam mocy w praktycznych rozwiązaniach emocjonalnych problemów przekładających się na choroby. Miałam wrażenie, że w wielu przypadkach takie rozwiązania nie przyniosą trwałych efektów i nie myliłam się. Poszukiwałam głębszego zrozumienia, dlaczego tak różnie postrzegamy tę samą rzeczywistość i jak można w praktyczny sposób wykorzystać to do duchowego wzrostu. Pojawiły się książki Davida R. Hawkinsa opisujące Mapę Świadomości, pojawiła się w moim życiu Jola Toporowicz ze swoją Mapą Świadomości Ego i wszystko zaczęło mi się układać w sensowną całość. Moje aktualne podejście do istoty chorób tak bardzo odbiega od tego, czego uczyłam się tylko o związkach emocji z chorobami, że w naturalny sposób zrodziła się potrzeba znalezienia nowego określenia na to, czym się zajmuję. Psychobiologia wydała mi się najbardziej adekwatną nazwą. Trzeba zaznaczyć, że jest to moje rozumienie psychobiologii, a nie jej uniwersalna definicja. Nie każdy, kto praktykuje psychobiologię, czy jej naucza, rozumie ją w taki sposób jak ja.
Jak więc najprościej wyjaśnić, czym jest psychobiologia w Pani rozumieniu?
Jest to podejście służące podnoszeniu poziomu świadomości, czyli poszerzaniu perspektywy postrzegania rzeczywistości i umieszczaniu tego, czego doświadczamy w coraz szerszym kontekście poprzez zgłębianie rozumienia istoty świadomości, emocjonalnego kodu języka ciała i powtarzających się życiowych schematów. Za około 95 procent podejmowanych przez nas decyzji odpowiadają programy funkcjonujące poza naszym racjonalnym myśleniem. Schematy, które powielamy w życiu są ściśle powiązane z tym, co przeżyli nasi rodzice i dalsi przodkowie. Uwarunkowani tymi rodowymi historiami, stajemy się szczególnie wrażliwi na jakiś rodzaj nieprawości – jedni na nieuczciwość, inni na niesprawiedliwość, jeszcze inni na brak szacunku ze strony innych ludzi – i przeżywamy emocjonalne rozterki, kiedy zderzamy się w życiu z sytuacjami, które uderzają w nasze czułe punkty. Gdy cierpienie nie jest w adekwatny sposób wyrażone to wcześniej, czy później przekłada się na poziom ciała w postaci choroby. To, czy i w jaki sposób jesteśmy gotowi zmierzyć się z naszymi przekonaniami na temat tego jak powinien funkcjonować świat, zależy już od poziomu naszej świadomości. Każdy z nas potrzebuje zupełnie innego wsparcia do zmiany swoich przekonań. Najpierw potrzebna jest praca z niewyrażonymi uczuciami, które towarzyszyły traumatycznym wydarzeniom w naszym życiu. Na mojej stronie internetowej znajdują się bezpłatne nagrania wspomagające taką pracę (https://vedica.pl/uwalnianie-emocji/). Ważne jest jednak zrozumienie, że praca z przekonaniami i proces uwalniania traumatycznych uczuć będzie wyglądać zupełnie inaczej np. w przypadku osoby funkcjonującej na poziomie dojrzałym, nie przywiązanej do swoich poglądów, niż w przypadku osoby funkcjonującej na poziomie egocentrycznym, której trudno jest rozstać się ze swoimi przekonaniami. Nie każdy potrafi poradzić sobie bez zewnętrznej pomocy.
Od 10 lat praktykuje Pani psychobiologię, a od 5 lat także jej Pani naucza. Prowadzi też Pani autorski projekt o nazwie Akademia Psychobiologii, w którym dzieli się wiedzą dotyczącą zależności pomiędzy psyche i somą. To już piąta edycja stacjonarnej Akademii Psychobiologii. Czy pojawiły się jakieś wnioski z realizacji tego projektu?
Prowadzę obecnie równolegle czwartą i piątą edycję stacjonarnej Akademii Psychobiologii. Podczas dru-giej edycji nagrano wykłady i powstał projekt Akademia Psychobiologii Online, który jest w sprzedaży. Patrzę czasem na fragmenty tych wykładów i gdyby nie ten dokument, nie byłabym w stanie zdać sobie w pełni sprawy z tego, w jak bardzo odległym od tamtego miejscu dziś jestem, a przecież minęły zaledwie dwa lata. Sama baza się nie zmieniła, ale kontekst dość radykalnie uległ zmianie. Dziś wiem, że wartość wiedzy, którą posiadamy zależy wyłącznie od kontekstu, w którym ją umieścimy, a ten poszerza się w miarę, jak uzdrawiamy swoje stare rany. Obejmujemy akceptacją coraz większe obszary życia. Jesteśmy coraz bardziej zdolni do współodczuwania, co można w uproszczeniu nazwać głębokim rozumieniem emocjonalnych doświadczeń innych ludzi bez osądu i własnego emocjonalnego zaangażowania. Choć wiem, że tą opinią narażam się wielu psychoterapeutom, którzy mają sztywne poglądy na temat swojej pracy, jasno widzę, że stacjonarna Akademia Psychobiologii jest dla każdego uczestnika przede wszystkim intensywną psychoterapią, a dopiero w drugiej kolejności zdobywaniem wiedzy. Na inauguracyjnym spotkaniu zwykłam mówić: jeśli uda się wam przejść przez cały kurs, nic już w waszym życiu nie pozostanie takie samo, będziecie patrzeć na świat z zupełnie nowej perspektywy. Zróbcie sobie zdjęcia, bo nawet rysy waszych twarzy będą inne. Projekt systematycznie się rozwija. Tematy, które wcześniej przemycałam „pomiędzy slajdami” stały się obecnie odrębnym punktem programu w ramach serii Lekcji Twórcy. Podczas tych spotkań zgłębiamy istotę świadomości oraz nasz potencjał na różnych poziomach świadomości.
A co jest w Pani pracy najważniejsze? Na co zwraca Pani szczególną uwagę?
Skupiam się na pracy z emocjami i rozwijaniu świadomości z użyciem narzędzi adekwatnie dostosowanych do poziomu świadomości. To, co na jednym poziomie będzie bardzo skuteczne, na innym nie zadziała. Każdy z nas ma inny potencjał, na który składają się zarówno możliwości, jak i ograniczenia. Ten potencjał wynika z poziomu świadomości i nie ma wiele wspólnego z wiedzą, którą posiadamy. Ten potencjał decyduje o tym, jak oceniamy siebie, innych, jak postrzegamy siebie w relacjach z innymi, jak oceniamy świat i czego od świata oczekujemy. Wiedza to rzecz nabyta i nie ma kluczowego znaczenia, choć to trudne do przyjęcia w dobie składania hołdów umysłowi i racjonalnej inteligencji. Można mieć wysoki poziom świadomości i nie mieć rozległej wiedzy. I odwrotnie. Moja mama opowiadając mi o moim dziadku, który zmarł jeszcze przed moim poczęciem mówiła tak: dziadek miał podstawowe wykształcenie, ale to nie przeszkadzało mu posiadać wrodzonej mądrości, co oznaczało, że szanował wszystkich ludzi, próbował być mediatorem w sporach, starał się widzieć jasną stronę życia, a nie skupiać się na ciemnej, brał odpowiedzialność za siebie i za swoje czyny. I właśnie to coś, o czym opowiadała mi mama ja nazywam poziomem świadomości. Z niezrozumienia istoty rozwoju świadomości wynika wiele niejasności. Zakładamy na przykład, że wszyscy mamy ego. Tymczasem, stabilna struktura ego pojawia się dopiero na poziomie egocentrycznym. Na wcześniejszych poziomach świadomości – a tak funkcjonuje wielu ludzi – tej struktury jeszcze nie ma. Jest niestabilna, rozmyta i człowiek szuka wsparcia w tym, co istnieje na zewnątrz. W środku, w sobie, nie ma stabilnych punktów odniesienia. Co ciekawe, większość nauk duchowych mówi o rozwoju duchowym w kontekście dekonstruowania ego, o wychodzeniu ponad ego, pomijając zupełnie fakt, że dekonstruować można tylko coś, co jest skonstruowane. Prawdopodobnie wynika to stąd, że duchowi nauczyciele mówili o własnych doświadczeniach przejścia z dojrzałego poziomu świadomości do poziomów niedualnych i, będąc na nich skupieni, nie mieli dostępu do tego, co dzieje się w innych obszarach Mapy Świadomości. Możemy więc dziś już mówić nie tylko o konieczności zmiany paradygmatu, na którym osadzona jest nauka, ale także o konieczności zmiany paradygmatu, na którym opiera się koncepcja rozwoju duchowego. To, co w moim odczuciu mamy do zrobienia w życiu polega na pracy nad konstruowaniem struktury ego tam, gdzie jeszcze nie jest stabilna, i uzdrawianiem doświadczonych emocjonalnych ran, tak, by zintegrować dojrzałe, uzdrowione ego ze świadomością. Kiedy stało się to dla mnie jasne, zrezygnowałam z indywidualnych konsultacji w gabinecie i postawiłam na pracę warsztatową. Podczas kilku dni wyjazdowego treningu można wyłonić kluczowy na ten moment problem i zrobić pierwsze kroki ku jego rozwiązaniu przy profesjonalnym wsparciu. Pracuję w dobrze zgranym duecie z doświadczoną psychoterapeutką, Jolą Toporowicz, autorką Mapy Poziomów Świadomości Ego. Obie postrzegamy istotę ludzkich problemów i możliwości ich rozwiązywania z tej samej perspektywy i doskonale się uzupełniamy. Oferta stale się rozwija. Trening podstawowy służy poznaniu idei Mapy Świadomości i zasad pracy z emocjami. Uczestnicy uczą się identyfikowania emocji, rozpoznawania emocjonalnych i mentalnych blokad, nawiązywania kontaktu z ciałem. Przechodzą przez praktyczny proces pracy z konkretnym życiowym problemem. Prowadzimy dwa treningi tematyczne – jeden poświęcony uwikłaniom w relacjach, drugi chorobom. Podczas takich warsztatów uczestnicy mają swoje indywidualne konsultacje, które służą wyłonieniu głównego schematu leżącego u podłoża choroby, czy problemów w związkach. Na parkiecie treningowym mogą zmierzyć się z nimi w praktyczny sposób. Najnowsza oferta to warsztaty dla biznesmenów. Oferujemy im możliwość spojrzenia na własny biznes z perspektywy Mapy Świadomości – dajemy im praktyczne wskazówki do pełnego wykorzystania ich osobistego potencjału i pracowników prowadzonej przez nich firmy, owocujące korzyścią dla wszystkich zaangażowanych w realizację rozwoju ich biznesu.
Niestety nie każdy, kto ma rozległą wiedzę na jakikolwiek temat ma wysoko rozwiniętą świadomość. Reaguje Pani na to, próbując prostować sposób postrzegania rzeczywistości?
Kiedy rozumie się istotę ewolucji świadomości, to rozumie się też, że niezależnie od tego kim kto z nas jest, wszyscy pochodzimy z jednego źródła i w tym sensie jesteśmy równoważni. Nie równi w sensie ewolucji świadomości, ale równoważni i to stanowi o wartości każdego z nas. Z tego rozumienia bierze się pokora, żeby nikogo nie krytykować, nie atakować. Nawet jeśli w naturalny sposób burzy się we mnie wszystko, kiedy słucham czegoś z czym się nie zgadzam, nie mam potrzeby prostowania czyichś poglądów. Wiem, że na wszystko jest miejsce we wszechświecie.
Dla kogo, Pani zdaniem, przeznaczone są zajęcia w prowadzonej przez Panią Akademii Psychobiologii?
Akademia jest dla osób, które chcą w sposób usystematyzowany rozwijać własną samoświadomość w nurcie psychobiologii i nauczyć się bio-logicznego myślenia. W swoim pierwotnym koncepcie Akademia miała służyć doskonaleniu zawodowemu specjalistów różnych dziedzin, zajmujących się zdrowiem. Dziś przychodzą do niej głównie ci, którzy uczą się dla samych siebie, dla swoich rodzin i przyjaciół. Z uczestnikami dzielę się wiedzą, którą przekazali mi moi nauczyciele, odkryciami które znalazłam, poszukując logicznych i naukowych wyjaśnień, ale przede wszystkim tym, co najcenniejsze – doświadczeniem płynącym z własnych zmian i z pracy z ludźmi.
A gdybym zapytała na czym, pracując z ludźmi, najbardziej Pani zależy?
Na tym, żeby mieli poczucie kim są, uzyskali narzędzia do tego, by być w pełni samodzielnymi. By czerpali od nauczycieli inspirację, ale nie oddawali swojej mocy żadnemu z nich, bezkrytycznie za nimi podążając. By każdy potrafił wziąć odpowiedzialność za siebie i nie szukał rozwiązań na zewnątrz.